W rękach gestapo – wspomnienia Kazimiery Spaltenstein

Niemiecki dowód osobisty Kazimiery Spaltenstein, (Personalausweis) 1943 r.

Dnia 20 marca 1943 r. weszło dwóch agentów gestapo do mego mieszkania przy ulicy Drzymały nr 6 w Chorzowie, gdzie zajmowałam dwa pokoje, bo resztę odebrano mi wraz z meblami już w roku 1941. Wkwaterowano wtedy do tej części mieszkania niemiecką rodzinę z Rzeszy. Gestapowcy oświadczyli mi, że przeprowadzają rewizję za ukrytym aparatem radiowym, bo doniesiono im, że posiadam takie urządzenie zarówno odbiorcze, jak i nadawcze i że gromadzą się u mnie Polacy. Badali wszystko szczegółowo i znaleźli jedynie starą zepsutą cewkę leżącą wśród różnych rupieci. Rewidenci kazali mi zgłosić się w dniu 22 marca w urzędzie gestapo w Katowicach. Tu spisano protokół, w którym zaprzeczyłam oskarżeniu. Mimo to zaaresztowano mnie z miejsca i osadzono we więzieniu przy ulicy Mikołowskiej w celi nr 30. Siedziałam tu razem z siedmioma więźniarkami, tak Polkami, jak i Niemkami. Spałyśmy na podłodze a zarówno odżywianie, jak i warunki higieniczne były złe. Mnie odkomenderowano początkowo do darcia pierza, później kazano mi robić robótki, jak swetry, przeróbki krawieckie i łatanie garderoby.

Po miesiącu przesłuchało mnie ponownie gestapo, a po dalszych dwóch tygodniach wezwano mnie do prokuratora. Oświadczył, że nie widzi powodu do wypuszczenia mnie na wolność i że będę odpowiadała przed sądem nadzwyczajnym. W sierpniu wybuchła we więzieniu epidemia dezynterii, na którą również i ja zachorowałam. Przechodziłam ją bardzo ciężko i leżałam chwilami bezprzytomna w separatce. Nie leczono mnie prawie wcale, a schudłam poniżej 50 kilogramów.

Najgorszym moim przeżyciem były tak zwane noce stracenia. W tymże więzieniu zainstalowano bowiem gilotynę, którą ścinano więźniów politycznych. Ponieważ przeniesiono mnie już na oddział polityczny, przywożono do mojej celi od czasu do czasu skazane na śmierć kobiety z innych więzień. Wieczorem o godzinie 6:00 wywoływano taką osobę do ścięcia. Były to chwile makabryczne, których nie sposób zapomnieć. Jedna ze straconych była nauczycielką, a skazano ją na śmierć za utrzymywanie kontaktu z jeńcami wojennymi. Druha była partyzantką. Wiele rozmawiano u nas o straceniach. Co miesiąc przyjeżdżał kat z pomocnikiem. Więźniów skazanych wywoływano z celi i prowadzono do sali rozpraw, gdzie odczytano im wyrok śmierci. Na ogół dawano im możność wypowiadania się, poczem ścinano im głowy na podwórzu w specjalnej komorze.

Dnia 20 września 1943 r. doręczono mi wyrok zapadły na zaocznej rozprawie z dnia 6 sierpnia. Skazano mnie na 6 miesięcy obozu karnego z zaliczeniem odbytego więzienia śledczego. Jako powód podano nielegalne posiadanie sprzętu radiowego. Ponieważ w tym czasie nie wychodził żaden transport do obozu koncentracyjnego, a termin uwięzienia już minął, zwolniono mnie dnia 23 września na wolność. Nie posiadałam już żadnego mieszkania, bo w międzyczasie skonfiskowano mój dobytek, a pokój przydzielono sekretarzowi Kreisleitera. Umieściłam się u znajomej, pani Grządzielowej, zamieszkałej przy ulicy Mielęckiego. Wszczęłam nazajutrz starania o zezwolenie na wyjazd do gubernatorstwa do męża. Sprawę tę załatwił mi Jarząbek, tak że dnia 15 listopada przybyłam do Częstochowy.

Wspomnienia Kazimiery Spaltenstein zostały spisane przez Edwarda Hankego. Nie były dotąd publikowane.