Wkroczenie Niemców do Chorzowa w 1939 r.

Poniżej przedstawiam wspomnienia mieszkańca Chorzowa, spisane przez mojego pradziadka Edwarda Hankego, przedstawiające wkroczenie wojsk niemieckich do Chorzowa we wrześniu 1939 r.

Edward Hanke (EH)

M: Źle i niespokojnie spali niemieccy obywatele Chorzowa w nocy z dnia 2-go na 3-go września, bo ustawiczne huki granatów ręcznych, trzaski karabinów i grzechotanie kulomiotów zrywały ich co chwile ze snu. Gdy się wreszcie nad ranem obudzili i przygotowali się do wyjścia na nabożeństwo niedzielne, rozeszła się wśród nich wiadomość, że wojska polskie, a z nimi i organizacje półwojskowe opuściły nocą miasto i że Chorzów pozostał bez policji i urzędów. Z okien mogli jeszcze zauważyć, jak ostatni polscy uchodźcy wyruszyli na wędrówkę na wschód. Około 10-ej puszczono plotkę, że wojska niemieckie zbliżają się już od strony Katowic. Grupa rozentuzjazmowanych Niemek ruszyła naprzeciw z kwiatami i ustawiła się dla powitania przy ulicy Katowickiej. Jakiś motocyklista przejeżdżając tą drogą, miał do maszyny przyczepioną chorągiewkę ze swastyką. Widok ten rozbudził przedwczesny entuzjazm niemieckich widzów, któremu dali upust w okrzykach na cześć Hitlera. Czekanie przedłużało się. Nowa wersja, jakby w międzyczasie wojska niemieckie zaczęły wkraczać do Chorzowa od strony Bytomia, zdezorientowała wyczekujących. Patriotki niemieckie pobiegły na rynek, mniemając że tam spotkają żołnierzy niezależnie od kierunku ich [przybycia]. Liczba ich wzrosła znacznie a wciąż nowi Niemcy nadbiegali. Kilku wyrostków wciągnęło na maszt ratuszowy sztandar hitlerowski a z balustrady zaczęto wykrzykiwać: ein Volk, ein Reich, ein Fuhrer! – Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz. Wtem rozległy się strzały i w panicznym strachu rozleciał się tłum. Grupa powstańców śląskich i członków Młodej Polski odbiła ratusz, zerwała sztandar ze swastyką, wywiesiła chorągiew polską. Z biedą zdołali Niemcy, znajdujący się w ratuszu, przeskoczyć mur więzienia policyjnego w jego podwórzu i zbiec.

EH: Zerwali swastykę i zawiesili na ratuszu biało-czerwony sztandar! – zawołałem z zachwytem; – jaka szalona odwaga chłopaków, zdanych wyłącznie na swe słabe siły, odciętych bezpowrotnie po uprzednim zajęciu Katowic przez wojska niemieckie!

M: To nie była już odwaga, a szaleństwo! Lecz proszę posłuchać dalej.

W różnych częściach miasta rozgorzała strzelanina, zakłócająca spokój niedzielny i wypłoszyła ludność z ulic do domów, gdzie czekała zdenerwowana na dalsze wydarzenia. Popołudniu nadjechała z Klimzowca ciężarówka z kilku uzbrojonymi Polakami. Strzelali w powietrze i krzyczeli: Niech żyje Polska! Na niektórych domach pojawiły się polskie chorągwie a ludność była całkiem zdezorientowana.

Obwieszczenie wprowadzające stan doraźny w Chorzowie. Widnieje na nim lista wziętych przez Niemców zakładników.

Wieczór i noc z 3-ego na 4-go września przeszła względnie spokojnie. O godzinie 2-ej w nocy przybył z Bytomia oddział, składający się ze 100 członków „Selbstschutzu”, w ubraniach cywilnych z opaskami hitlerowskimi na ramieniu i z karabinami na plecach. W godzinach rannych ustawili się oni na ulicy Katowickiej a otoczyła ich masa ludności niemieckiej, wznosząc okrzyki na cześć Hitlera i Rzeszy. Wciągnęli oni na wieżę ratuszową ponownie sztandar hitlerowski, pozdrawiając go wyciągniętymi ramionami i odśpiewaniem hymnu niemieckiego. Utworzyli pochód i ruszyli przez miasto. Lecz Polacy nie dali jeszcze za wygraną. Na stadionie przy szosie katowickiej, w domu K.K.O. przy ulicy Wolności, na ulicy Ligoty Górniczej, w straży pożarnej przy ulicy Bytomskiej i na ulicy 3-go Maja utworzyły się ogniska polskiego oporu. Z tymi zuchwałymi patriotami zaczął się rozprawiać krwawo Selbstschutz. Lecz polskie oddziały były zdecydowane na śmierć męczeńską i posuwały się z wolna coraz bliżej do rynku w zamiarze odbicia ratusza. Około godziny 3-ej otworzyli Polacy ogień na ratusz idąc od Skarbofermu, od stawu hutniczego i od ulicy Głowackiego. Ostrzeliwanie to trwało kilka godzin. W ratuszu broniło się wojsko niemieckie i niemiecka policja. Widząc, że nie dadzą sami rady, sprowadzili około godziny 6-ej wieczorem dalsze oddziały policyjne z Bytomia, które złamały nareszcie opór zagorzalców.

Chorzowski ratusz w czasie II wojny światowej

EH: Wprost nie do wiary, by wieczorem dnia 4-go września, zatem w chwili, gdy wojska polskie cofały się już 200 kilometrów od Chorzowa, staczała garstka ludzi walkę z regularnymi wojskami niemieckimi. Tylko płomienna miłość ojczyzny była zdolna do takiego heroicznego wyczyny, do poświęcenia własnego życia na straconej placówce dla ratowania honoru miasta.

M: Zapaleńcy ci zastrzelili jeszcze w nocy tegoż dnia na ulicy Katowickiej niemieckiego wojskowego motocyklistę. To też komendant niemiecki miasta zawiesił nad Chorzowem od razu dnia 5 września stan oblężenia. Nakazał pod grozą kary śmierci, by do godziny 2-ej po południu oddano na ratusz wszelką broń i zapowiedział, że w mieszkaniach, w których po tym terminie broń zostanie wykryta, wszyscy mężczyźni powyżej lat 16 zostaną rozstrzelani. Zabronił opuszczania mieszkań od godziny 8-ej wieczorem do 5-ej rana i uwięził piętnastu polskich zakładników, między innymi ks. proboszcza Gajdę i rejenta Kempkę, którzy mieli być rozstrzelani [jeżeli] jakiemuś Niemcowi spadł [by] włos z głowy. Mimo to trwała strzelanina uliczna jeszcze przez kilka dni.

EH: Widzę, że „wybawcy” niemieccy przynieśli wybawionym w darze stan oblężenia, – dorzuciłem ironicznie.

M: Na środę dnia 6 września naznaczono nareszcie pochód manifestacyjny. Rozdawano wszystkim mieszkańcom chorągwie hitlerowskie i nakazano ich wywieszenie. Chorzów nabrał odtąd wyglądu niemieckiego.

EH: A co było w sąsiednich miejscowościach?

M: W Wielkich Hajdukach, czyli Chorzowie Batorym zmieniał ratusz również kilka razy chorągwie a powstańcy śląscy stoczyli potyczkę z niemieckimi wojskami przy placu sportowym „Kresy”, mimo że Niemcy zabrali ze sobą dla swego bezpieczeństwa w samochodzie księży z Kochłowic, aby uniknąć ostrzeliwania z dachów.”

 

Czytaj również: Początek wojny: Losy rodziny Spaltenstein

Dodaj komentarz