Dnia 21 czerwca polska administracja przejęła kontrolę nad sądem w Królewskiej Hucie oraz ustanowiono nowe polskie siły policyjne. Oficjalne przekazanie miasta z rąk reprezentantów Komisji Międzysojuszniczej w ręce polskiego starosty dr. Potyki nastąpiło 22 czerwca. Na ratuszu powiewały trzy flagi: francuska, włoska i angielska. Po podpisaniu protokołu przejęcia, flagi z należytymi honorami zostały zastąpione flagą Polską. Dzień później tj. 23 czerwca 1922 roku 75 pułk piechoty z wielką pompą witany przez tysiące mieszkańców wkracza do miasta pod dowództwem gen. Horoszkiewicza. Rozpoczyna się nowy rozdział w historii Górnego Śląska i Królewskiej Huty.
Edward Hanke w swoich wspomnieniach tak opisuje te wydarzenia:
Dnia 23-go czerwca o godzinie 10:45 wkracza 75 pułk piechoty (Bytomski) do Królewskiej Huty [Chorzowa] od ulicy Katowickiej, prowadzony przez generała Horoszkiewicza i dowódcę pułku, podpułkownika Langera. Na granicy miasta wita go stary „Bytomiak” a teraz starosta powiatu świętochłowickiego dr. Józef Potyka, podkreślając wielką radość ludności polskiej, która przyjmuje żołnierzy tak gorąco upragnionych jako wybawców ze swej wiekowej niewoli. Kraj, w który Wojsko Polskie wkracza, jest klejnotem i perłą w koronie Polski, tak ze względów na skarby, jakie mieści w swym łonie, jak i na wysoką wartość ludu. Wprawdzie pewna część ludności niezupełnie jeszcze odczuwa gorące tchnienie polskości, gdyż system pruski wiele popsuł, w tym większe zadanie czeka zatem Polskę, gdyż chodzi o zdobycie serc tych, którzy stoją jeszcze na uboczu. A zatem! „Do broni!” zdobywać serca naszych współbraci! Niech Wojsko Polskie będzie nie tylko siłą prężną, lecz również kulturalną!
Muzyka intonuje hymn narodowy.
Następuje przemówienie wojewody Rymera, zakończone okrzykiem na cześć generała Szeptyckiego i Horoszkiewicza i mowa radcy miejskiego Dr. Nolle, przemawiającego po niemiecku w imieniu obywateli Niemców. Następnie przemawia radca Idzikowski i staruszka Golasiowa:
„19 pokoleń czekało Waszego przyjścia, 19 pokoleń wyciągało ręce i błagało Niebiosa o tę drogę i szczęśliwą chwilę, która nam dziś przypada w udziale. O jak szczęśliwi jesteśmy, że z Waszym przyjęciem opadły z naszych rąk kajdany, że swobodnie możemy je podnosić ku Niebiosom z gorącym podziękowaniem do Boga! Jak szczęśliwi jesteśmy, że usta nasze zamknięte do niedawna na kłódkę, mogą się dziś otworzyć wolne w radosnym uniesieniu, że mogą dać wyraz naszemu uczuciu, wybuchającym jak wulkan i nucić mogą hymn pochwalny w chwili wyzwolenia. O błogosławiony i szczęśliwy dniu, który otworzyłeś nam bramę naszej kochanej Ojczyzny Polski, aby nas na zawsze połączyć z Tobą, Matko Polsko! Polsko! – wyciągamy ręce ku Tobie. Idziemy do Ciebie, Twoje wierne dzieci! Kończę moje przemówienie słowami: Puść mnie Panie w pokoju, albowiem oczy moje oglądały największe szczęście, jakiego można dożyć.”
Po tym przemówieniu podaje staruszka generałowi chleb i sól. Wzruszony generał długo ściska rękę poczciwej kobiety.
Pochód postępuje ulicą Katowicką przez bramę triumfalną, naokoło rynku przystrojonego wspaniale wieńcami i chorągwiami i dochodzi do ratusza, gdzie przemawia radca Grześ a po nim hutnik Dubiel:
„Panie Generale! Kochane Wojsko Polskie! Witamy Was serdecznie i my hutnicy. Nasze miasto nie posiada pięknych, zielonych lasów i łąk, za to przedstawia las kominów dymiących, które w przyszłości dla chwały i pożytku Polski dymić i pracować będą. Przynosimy ci w darze wielkie warsztaty pracy i chcemy tylko za to obrony naszych najświętszych praw. My ci wykujemy ze stali naszej miecze i ulejemy kule, a ty nas broń, Panie Generale! Niech żyje pan Generał, niech żyje Wojsko Polskie, niech żyje Rzeczypospolita Polska!”
Chóry śpiewackie intonują Nowowiejskiego „Hymn Rzeczypospolitej” i „Hymn Województwa Śląskiego”. Wojsko maszeruje dalej ulicą Cesarską (obecnie Wolności) przez olbrzymią kilkupiętrową bramę triumfalną na plac Gneisenaua (obecnie plac Matejki), gdzie ustawiono ołtarz polowy i gdzie odbywa się msza polowa. Przybywa generał Szeptycki. Następuje wspaniała defilada, po której wojsko zostaje ugoszczone w ogrodzie szybu kopalni „Krug” (obecnie kopalnia Prezydent), a oficerowie i goście w kasynie kopalni kosztem Cechu Rzeźników i Piekarzy. Zabawa ludowa na Górze Redena (obecnie góra Wyzwolenia), kończy uroczystość. Powstańcy obnoszą generała Szeptyckiego na rękach. Przy wspólnym obiedzie przemawiam i ja, kierując moje słowa do starych towarzyszy broni i do pułkownika Langera (późniejszego Ministra Wojny), przypominając im wspólną walkę za Polskę i Śląsk.
Gdy nad ranem przybyłem do domu, nie mogłem z natury rzeczy zasnąć z nadmiaru wrażeń. Przechodziłem w duchu moje dotychczasowe przeżycia. Było wśród nich – tak jak sobie tego życzyłem od lat szkolnych – sporo epizodów emocjonalnych. Spełniły się moje marzenia o wolnej Polsce i o połączeniu z nią Śląska. Nie wypełniły się jednak całkowicie, bo znaczna część tych ziem pozostała nadal pod panowaniem niemieckim, a co dla mnie osobiście było najboleśniejszym, poza granicą naszą leżał Bytom, moje rodzinne miasto. Lecz nie był to przecież już kres historii, a nawet koniec życia.
Wolno mi było zatem marzyć dalej.
Czytaj: Przybycie do Królewskiej Huty Wincentego Spaltenstein.